literacko: "Światło między oceanami"
„Światło między
oceanami”
„Mogę
zgnić, rozpamiętując przeszłość, do końca życia nienawidzić
ludzi za to, co się stało, albo wybaczyć i zapomnieć. To nie
takie proste, ale dużo mniej męczące. Wybaczasz tylko raz, a urazę
żywisz każdego dnia...”
Czy
kiedykolwiek czytaliście taką książkę, która brutalnie targając
waszymi uczuciami i tak nie pozwoliła porzucić siebie w kąt?
Literacki debiut M. L. Stedman zaprowadził mnie w głąb najbardziej
tajemniczego miejsca jakim jest serce człowieka.
To
powieść z rangi tych emocjonalnych i uczuciowych historii, które
na długo będą błąkać się w myślach. I chociaż nigdy nie
przypuściłabym, że melancholijna opowieść tak mi się spodoba,
to teraz śmiało mogę stwierdzić, że jest jedną z moich
ulubionych książek. Jednakże, do tego typu powieści trzeba się w
pewien sposób ustosunkować. Mnie osobiście odrzucają
romansidła-tłamsidła. Przełamałam się. Zaczęłam czytać. I
nie mogłam skończyć. Uzależniona brnęłam dalej nie będąc w
stanie tak po prostu oderwać się i wrócić do codziennych
czynności. Intrygująca, niezwykła i brutalna historia o skutkach
ludzkich wyborów.
***
Można
by przypuszczać, że niezwykłą gamę uczuć najlepiej prezentują
myśli i działania kobiet. Ich delikatne usposobienie, czułość,
wrażliwość i ogromną determinację znajdziemy w postawach
bohaterek „Światła między oceanami”, ale i nie tylko. Warto
zwrócić uwagę na męskie sylwetki, które choć twarde i odważne
jak morskie skały, ulegają destrukcji niczym drobna łódka na
wzburzonym morzu. Dopełnieniem kobiety jest mężczyzna i ta książka
jest tego niezwykłym dowodem. Uśmiech kobiety, jej myśli, obawy,
uczynki, strach i spełnienie znajdują odzwierciedlenie w postawach
mężczyzn. Tak bardzo urzekła mnie nieugięta obecność męża
przy żonie. Gotowość poświęcenia i oddania.
Niestety,
zapłatą za przykładną postawę jest samotność. I to najbardziej
w książce mnie dręczyło. Mężczyzna niczym niezniszczalna tarcza
tłamsi każdą strzałę, zatrzymując ją głęboko w sercu. Nikomu
o niej nie wspominając, nikogo nie prosząc o pomoc. Z jednej strony
– niezniszczalna konstrukcja, idealny bohater. Z drugiej –
autodestrukcyjny mechanizm, który oparty na złudnym poczuciu odwagi
i poświęcenia zatraca się w osamotnieniu i bezradności.
Kolejne
strony książki tkają nić zaufania i potężnej miłości, która
może ulec zniszczeniu nawet przez najdrobniejszy okruch poczucia
zdrady i odrzucenia. „Światło między oceanami” to nie tylko
opowieść o latarniku i jego żonie. To historia o ludziach, którzy
darzyli się wzajemnym zaufaniem, bezpieczeństwem, potężną
miłością, która w starciu z dramatycznymi wydarzeniami doznała
wiele ran. I chociaż każda rana się goi, to pozostaje blizna, o
której obecności nie da się zapomnieć. Blizna, która wewnątrz
właściciela dryluje żal, złość i strach, na zewnątrz
pozostawiając uśmiech i niepodejrzliwy stosunek do rzeczywistości.
Nie
jestem w stanie ogarnąć tej powieści jednym trafnym hasłem.
Historia, która krąży wokół tak wielu różnych tematów.
Dotykając problemu związanego z poświęceniem się i oddaniem
wobec miłości, wspomina dramat wojny, osamotnienia, wije się
wzdłuż zakamarków niespełnionego macierzyństwa, poczucia
wyobcowania, niezrozumienia. „Światło między oceanami” zabiera
swoich czytelników do podróży w tajemniczą otchłań serca po
wzburzonym morzu uczuć i emocji. Uczy, że najważniejsze to
odnaleźć nawet najdrobniejsze światło w potężnej ciemności.
Jeszcze nie czytałam, ale ta książka jest na mojej liście książek do przeczytania. Słyszałam o niej dużo dobrego, jestem pewna że trafi w mój gust :)
OdpowiedzUsuńW takim razie będę czekać na opinię! Moje serducho skradła, a zazwyczaj robiły to książki np. Kinga czy Browna. Przyjemnego wczytania się...
Usuń