rozmowa: z klerykiem
Z cyklu rozmów o zwykłych niezwykłych ludziach.
Chociaż rozmówcy zostają przedstawieni anonimowo zawsze możesz dowiedzieć się o nich więcej. Daj mi znać.
Rozmowa została przeprowadzona na przestrzeni kilku miesięcy (sierpień-wrzesień-październik 2017).
Fot. EM
Moja Misja
Wygrzewając się wśród promieni
wakacyjnego słońca nie sposób jest mi uwierzyć, że gdziekolwiek
indziej jest cieplej. Ratuję się szklanką z chłodną wodą i
sprawdzam pogodę w Zambii. To tam przebywa osoba, która zdradzi
rąbka tajemnicy o afrykańskim życiu. Póki co jedno jest pewne,
pogoda w Zambii obrazuje się następująco: tylko żółciutkie
kółeczka na cały następny tydzień. Hm, chyba zacznę bardziej
doceniać polską różnorodność klimatyczną.
- Wiele osób myśląc o ciepłych krajach kreśli marzenia o wakacyjnych kurortach dostarczających relaks i nietuzinkową rozrywkę. A Pan wobec zagranicznego wyjazdu wybrał pomoc. Mówiąc ściślej postanowił wyjechać do Afryki na misję...
Tak, a konkretnie
na staż misyjny. Nigdy nie byłem wielkim podróżnikiem, do tej
pory tylko raz w życiu miałem okazję być za granicą – we
Włoszech. Szczerze mówiąc, zawsze wolałem wakacje spędzać na
spokojnie – pograć w piłkę, pójść na basen, trochę
poodpoczywać. Tego wyjazdu też za bardzo nie planowałem. Rok temu
o tej porze, starszy kolega z seminarium zapytał mnie o to, czy nie
chcę z nim pojechać do Zambii, zobaczyć jak ludzie tam żyją, jak
funkcjonuje Kościół katolicki, i trochę podziałać.
Odniosę się
jeszcze do Pani wstępu: Ja sam, ale myślę, że i czytelnicy będą
zaskoczeni tym, że w Zambii wcale nie było tak ciepło. Były dni,
gdy Polska była bardziej tropikalnym krajem. Średnia temperatura za
dnia, w trakcie mojego pobytu, wynosiła 25o C. Jednak
trzeba wziąć pod uwagę to, że był to czas pory suchej, prościej
nazywając – zima. Muszę więc przyznać, iż dosyć ciepło jak
na zimę, i ciepłe ubrania (przynajmniej za dnia) się nie
przydawały.
- Jaki był główny czynnik
takiego wyjazdu?
Jestem klerykiem,
przygotowującym się do kapłaństwa. Pragnienie rozwoju duchowego,
lepszego przygotowania się do posługi w Kościele oraz chęć
zobaczenia i uczestniczenia w trochę innym (ani lepszym, ani
gorszym) sposobie przeżywania wiary w Boga – myślę, że to są
główne motywacje. Zdaję sobie sprawę z tego, że gdybym nie był
w seminarium, prawdopodobnie nigdy nie miałbym okazji tam pojechać.
Oczywiście chciałem też coś dobrego dać od siebie, z pełną
świadomością (już wtedy) tego, że o wiele więcej otrzymam.
- Jakie trudności należało
pokonać, by zjawić się z pomocą u rodzin w Zambii?
Przede wszystkim
przekroczyć siebie, swoje obawy i ograniczenia. Jak już wyżej
napisałem, w zasadzie nigdy nie podróżowałem. Zacząć od kraju
oddalonego od Polski 10 000 km – jest pewnym wyzwaniem. Miałem
także wiele wątpliwości co do tego, czy jestem w stanie odnaleźć
się w innej kulturze, rozmawiać po angielsku czy nastawić się na
inny typ jedzenia. Chodziłem z tą sprawą przez kilka dni,
zastanawiałem się, pytałem Boga o to, czy to Jego pomysł na moje
wakacje – bo jeśli nie, to ja w to nie wchodzę. Kilka razy w
życiu doświadczyłem tego, że jeśli coś jest Bożą wolą, to
mimo moich wielkich obaw, jeśli zaufam, jest dobrze, a nawet bardzo
dobrze. Po tygodniu odważyłem się, wiedząc, że to, co jest
przede mną, to nie tylko moja sprawa i moje wysiłki.
Oczywiście ważny
w całej akcji jest także czynnik ekonomiczny. Wiadomo, że wyjazd
do Afryki na ponad dwa miesiące, to nie jest tania sprawa.
Ostatecznie – i to nie okazało się problemem.
- Doświadczając
tak wielu niezwykłych wydarzeń czy może Pan powiedzieć o tym
czego nauczyła Afryka? Czym zainspirowała? Co wniosła w Pana
życie?
Kiedy prywatnie
wracam do tego, co miałem okazję doświadczyć, bądź też
opowiadam o tym czasie, pierwszym skojarzeniem z Afryką jest dla
mnie… RADOŚĆ. I to ogromna! Przede wszystkim związana z
przeżywaniem wiary w Boga. Katolicy w tamtych terenach pamiętają
jeszcze doskonale czasy (a niektórzy nadal w nich żyją), gdy w
niedzielnej Mszy świętej mogli uczestniczyć sporadycznie. Raz na
dwa miesiące, raz na pół roku, raz na rok. W Zambii nie ma zbyt
wielu księży, toteż i Eucharystia nie w każdym miejscu odbywa się
w każdą niedzielę. Myślę, że z tego powodu, ale i innych,
wierni w zasadzie cały tydzień czekają na niedzielę. Kilka dni
trwają przygotowania. Pranie i prasowanie najlepszych ubrań,
sprzątanie kaplicy, próby chóru… I jak już przychodzą, to nie
odliczają czasu. Msza święta może spokojnie trwać od dwóch
godzin wzwyż. Najdłuższa, w jakiej uczestniczyłem, trwała cztery
godziny. I nie dłużyło się. Tańce, śpiewy, dźwięk bębnów –
to wszystko ubogaca liturgię w Afryce. My w Polsce chyba trochę
zatraciliśmy to poczucie, że niedziela, jako pamiątka
Zmartwychwstania Pana Jezusa, jest dniem absolutnie wyjątkowym.
Myślę, że tego młody Kościół w Afryce może nauczyć bardziej
doświadczony Kościół w naszym kraju.
Czego jeszcze
nauczyła Afryka? Doceniać to, co mamy. Zambijczycy nie narzekają,
że mają mało, a żyją naprawdę skromnie. Kiedy sięgam pamięcią
wstecz, nie przypominam sobie, żeby choć jedna z osób, z którymi
miałem okazję porozmawiać, spędzić czas, zawodziła nad tym, że
jest biedna, czy po prostu była smutna. Podczas naszego pobytu
braliśmy udział w sześciodniowej pielgrzymce do Sanktuarium
Maryjnego w Mpimie. Pokonaliśmy około 120 kilometrów. Wszystkie
potrzebne rzeczy w plecaku. Bez samochodu, który przewozi bagaż.
Litr wody w butelce. Parę godzin marszu bez postoju. I kiedyś ta
woda musi się skończyć. Były takie sytuacje, że bez problemu
mogłem dojrzeć puste dno butelki i nie miałem pojęcia kiedy na
trasie pojawi się sklepik albo jakaś studnia. Coś z czym u nas nie
mamy żadnego problemu. To mocno zmieniło moje patrzenie na to, na
jakim (relatywnie) wysokim poziomie żyję w Polsce.
Może jeszcze
jedna cenna sprawa. Najpierw nasze, polskie, podwórko. Przyznawanie
się do wiary w Pana Boga, co więcej – chodzenia do Kościoła,
jest obecnie chyba wyjątkowo trudne. Świat stał się tak
(pseudo)postępowy, że wydaje mu się, iż bez Boga jest mu lepiej.
Broń wartości życia poczętego – zwolnią cię z posady lekarza.
Pójdź w piątek na Mszę świętą i odmów koleżankom wspólnego
wyjścia na dyskotekę – możesz poszukać nowych koleżanek, a te
które do tej pory nimi były, skutecznie zszargają ci opinię. I
tak można w nieskończoność wymieniać różne sytuacje. Myślę,
że doskonale je znamy. Żyjemy w czasach, kiedy wciskają nam
ciemnotę, by w stosunku do każdego wynaturzenia być tolerancyjnym,
tylko nie do tego, że ktoś wierzy w Boga, do czego ma prawo – i
chwała mu za to (wyjdzie na tym lepiej niż „postępowi”
ludzie)! Afryka w tym kontekście znów wypada dużo lepiej niż my.
Jadąc samochodem przez stolicę (Lusaka), widziałem mnóstwo
busików, na których naklejone były (nie najlepszej jakości)
napisy: „Jezu, ufam Tobie”, „Bóg jest na pierwszym miejscu”
itd. Robiąc zakupy w markecie, będąc w sklepie odzieżowym, w
wielu miejscach życia publicznego, z wielkimi jak pięciozłotówki
oczami i maksymalnie otwartymi uszami, słuchałem, lecącej z
głośników, chrześcijańskiej muzyki. Takie proste, ale wymowne
wyznawanie wiary, które w Europie jest czymś „nie na miejscu”.
Dla każdego kogo poruszył ten wywiad, w większym lub mniejszym stopniu, kierowana jest prośba ze strony rozmówcy. Spędź swój czas na modlitwie za dzieci, młodzież i dorosłych z Zambii. Jedna zdrowaśka i będzie pięknie!
Kończę słowami języka Cybemba: Lesa amupale (niech Bóg Wam błogosławi)!
Dla ambitnych modlitwa "Zdrowaś Mario" w języku bemba:
Kończę słowami języka Cybemba: Lesa amupale (niech Bóg Wam błogosławi)!
Dla ambitnych modlitwa "Zdrowaś Mario" w języku bemba:
Nakucelela
Maria,
we
wafulishe nema,
Lesa
aba nobe,
walisenaminwa
pa banakashi bonse,
na
Yesu mwana,
uo
wafyele alisenaminwa.
Maria
Mutakatifu,
we
Nyina wakwa Lesa,
uletulombela
fwe ba masambi,
nomba
line no mwaka wa kufwa kwesu.
Amen.
Bardzo ciekawa rozmowa :) Sama zastanawiałam się nad wolontariatem w Afryce, ale z reguły właśnie są to typowo wolontariaty misyjne...
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że wywiad zainteresował. Mało tego, widzę, że trafił w odpowiedniego odbiorcę! Jeśli chcesz wiedzieć więcej o pomaganiu ludziom z Afryki - daj znać! Można wspierać Zambię będąc w Polsce. Wystarczą chęci i serducho!
UsuńBardzo fajna rozmowa, ciekawy wywiad. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Miło mi, że rozmowa trafiła i zainteresowała. Rozmówca był dla mnie bardzo interesujący, a kiedy inni również zauważają w nim wartościową i bardzo ciekawą osobę to coś wspaniałego!
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Interesujący wywiad, szczytny cel i wspaniała misja. Ja staram się wspierać potrzebujących na naszym rodzimym, polskim gruncie - też jest tu wiele do zrobienia.
OdpowiedzUsuńOch, wspaniała postawa! Niektórzy decydują się na wielki krok i jadą pomagać ludziom na innym kontynencie, a inni robią wielkie rzeczy i działają wokół siebie. Dla mnie każda akcja jest godna uwagi, szczególnie, gdy działamy na całego i z dobroci serducha!
UsuńPozdrawiam!
Interesująca rozmowa. Fajnie, że ktoś stara się pomagać i angażuje się w takie przedsięwzięcia. :-)
OdpowiedzUsuńJestem tego samego zdania! Móc robić coś dobrego dla siebie to fajna sprawa, ale czynić dobro na szerszą skalę i to całkiem realnie, z głębi serducha - to postawa godna naśladowania.
UsuńPozdrawiam!