przemyślenia: muszę być super miss
W piątek wybrałam się do galerii.
Ostatnie przeceny a wokół nich niczym stado hien – my, kobiety.
Buszujemy, przewracamy, dorywamy, czasem też się którejś coś
wyrwie, innej przerwie, ale efekt zawsze ten sam. Kartą czy gotówką?
Fot. EM
Nim jednak znalazłam się przy kasie
zawędrowałam do znienawidzonego przeze mnie miejsca. Byłam w
przymierzalni. Nie wiem jak u was, ale w moim przypadku to niewielkie
pomieszczenie zawsze dowala mi hasłem: nie no, od jutra to
przechodzę na dietę. I to hasło zawsze towarzyszy przy wbijaniu
się w wąskie spodnie, albo zniewalającą kieckę. Bo przecież nie
wezmę rozmiaru, który by mi odpowiadał. Oj, co to to nie. Taka S
będzie motywacją. Będę się w nią wbijać jak tylko przyjdzie mi
ochota na pyszniutki cukier w postaci batonika. Nie wezmę
odpowiedniego rozmiaru. Absolutnie. To zniewaga i kompromitacja.
Wzięłam więc wąziutką sukienkę
S, skarpetki i bluzkę. Wychodząc z oazy szczęścia i piękna
zauważyłam małą dziewczynkę. Czekała w kolejce do przymierzalni
razem z mamą. Dziecko wesoło kręciło się i tuliło do ubrań z
metkami. I tak mnie ten widok rozczulił. Mała radośnie wędrowała
wyobraźnią dotykając kolejno sukienek i koszul, które trzymała
mama. Dziewczynka przeglądała ubrania bez tych bzdurnych myśli:
czy ja się w to zmieszczę, czy ja w tym jeszcze gdzieś wyjdę, czy
mnie nie pogrubia, bla, bla... Idąc do kasy próbowałam przypomnieć
sobie kiedy straciłam tę beztroskę, poczucie, że jestem ładna, i
że w sumie nawet mnie to nie obchodzi czy ktoś się do mnie
uśmiechnie i czy warkoczyki mam równo zaplecione. Kiedy my, kobity
tracimy przekonanie, że jesteśmy po prostu piękne dzięki temu
jakie jesteśmy, a nie przez to jak wyglądamy?
Nie będę przekonywać byśmy teraz
wspólnie przerzuciły się na skrajny feminizm, chłopów olały
kwasem zobojętnienia i dziko krzyczały hasła podczas ulicznych
strajków. Ale chciałabym siebie, ciebie, nas przekonać do tego by
po prostu dostrzegać w sobie piękno. Bo będziemy fajne, ładne i
cudowne jeśli tylko pozwolimy dopuścić do siebie takie myśli. Nie
musisz być super miss. Bądź super sobą.
Ja kupuje tylko, gdy faktycznie czegos potrzebuje. A w piatek bylam zaopatrzona ;-)
OdpowiedzUsuńLubię takie podejścia! Piątek miał być dla mnie okazją to znalezienie butów, kiecki i spodni. Cóż, dodatkowo zyskałam paczkę przemyśleń i ten wpis. Chyba nie wyszło mi na złe.
UsuńPozdrówka dla Ciebie!
Ale chciałabym siebie, ciebie, nas przekonać do tego by po prostu dostrzegać w sobie piękno. Bo będziemy fajne, ładne i cudowne jeśli tylko pozwolimy dopuścić do siebie takie myśli. Nie musisz być super miss. Bądź super sobą. -> zapisuję! :)
OdpowiedzUsuńOho! Lubię i doceniam takie inicjatywy! Proszę brać, częstować się i inspirować!
UsuńBuziaki!
Taką samą beztroskę wyczuwam ze strony mojej córeczki, która jest zachwycona sobą choćby dzięki drobnej spineczce we włosach. Uwielbiam to ;)
OdpowiedzUsuńI to jest to beztroskie piękno, które mnie nieustannie zachwyca...
UsuńBuziaki dla Was, kobity!
Dlatego nie kupuje w sklepach ogólnie nie lubie ubrań ze znanego powodu i kupuje jak musze. Lubie jeść i rozmiar s był ale gdy realnie nie jadłam i intensywnie ćwiczyłam. Ćwicze nadal ale jem.
OdpowiedzUsuńIndywidualne podejście do sprawy - doceniam i szanuję. Fajnie jest się wcisnąć w niezłą kieckę, ale lepiej czasem bez wyrzutów sumienia schrupać dobre ciacho i nie zaprzątać sobie głowy literowymi rozmiarówkami.
UsuńZdrówka i motywacji w ćwiczeniach,
buziaki!
Być super sobą to najważniejsze
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, ale i jak czasem trudne do zaakceptowania i spełnienia...
UsuńNo nic, "wystarczy chcieć" - więc turbo mocy każdej z nas!
Pozdrówka